Historie

konik.ogg Tutaj będą umieszczane historie napisane przez członków rodzinki :)
Za każdą historię dostajecie 200pkt.
Jeśli chcesz umieścić historię napisz do mnie (blackspirit).
Tylko proszę nie dzielic jednej historii na milion kawałków w celu uzyskania punktów za każdy z nich ! Chciałam jeszcze ostrzec ,że kilku zdaniowe historie stworzone w celu uzyskania punktów także będą odrzucane ! Oczywiście historię piszecie samodzielnie :) Jeśli zobaczę plagiat, stracisz 300pkt. i nic nie dostaniesz!


wilma napisała historię pt.  Bliźniak
Pewnego razu wybrałam się z moją właścicielką na wystawę, oczywiście by wygrać=). Stało tam ponad 50 koni. Były araby, morgany i inne rasy.Jak to na każdej wystawie wywoływano właściciele konia no i oczywiście konia.
Było bardzo gorąco. Wywołano jakiegoś konia , który był tej samej maści co ja (tarantowatej) ale innej rasy. Jeden z sędzi wstał ze swojego miejsca i podszedł do wywołanego konia. Oglądał go ze wszystkich stron , coś tam mruczał pod nosem. i nagle powiedział:
- Ha! Ten koń to istny oszust jak i jego właściciel.
Wszyscy dokładnie patrzyli na konia. Okazało się, że ten koń został pomalowany farbą!!! Skoro był taki upał farba topiła się lub jak to ktoś powiedział ''schodziła z konia''. Właściciel wyjaśnił całą sytuację. Przemalował konia ponieważ wiedział, że zawsze to ja wygrywałam i myślał, że to z powodu mojej pięknej i oryginalnej maści, więc odmalował taki numer!!! A to nie było wcale trudne gdyż ten koń był maści siwej więc do namalowania zostały tylko czarne kropki...
Na szczęście (chyba) najmądrzejszy sędzia wykrył oszusta. A ja jak zawsze wygrałam. Tamten koń nawet nie wiedział chyba o co chodzi. Więc ostrzegam nie róbcie nigdy konia w konia!!!

  
Adilind napisała historię pt. O wilku mowa
Pewnego dnia razem z innymi źrebaczkami byłam na pastwisku. Słońce grzało i większość koników stała przy źródełku łapczywie pijąc wodę. Należałam do tego grona. Wtedy jeden ze źrebaków zaczął się przechwalać, ze jest najodważniejszym, najszybszym, najsilniejszym konikiem w całej stajnie. Nie mogąc tego słuchać podeszłam do niego i upomniałam go, że nie powinien się tak przechwalać. Wówczas ten powiedział, że mówię tak tylko dlatego, że jestem zazdrosna. Powiedział, że chce zobaczyć kto jest odważniejszy. Mieliśmy się ścigać do lasu rosnącego nieopodal pastwiska. Powiedziałam mu, że nie mam zamiaru tam biec bo w lesie mieszkają wilki. Ten zaczął się śmiać i pogalopował w stronę drzew. W tym momencie z lasu wyskoczył wielki, czarny wilk i ruszył w pogoń za źrebaczkiem. Wszystkie młode koniki zaczęły uciekać, tylko ja pobiegłam w stronę wilka. Dogoniłam go szybko i kopnęłam swoimi małymi kopytkami między oczy. Wilk zawył i zaczął uciekać. Wówczas usłyszałam wesołe rżenie koni. To dorosłe konie przygalopowały na miejsce zdarzenia, gdy usłyszały rżenie źrebiąt. Wszyscy mnie okrążyli i zaczęli gratulować odwagi. Wówczas podszedł do mnie źrebak, który był celem wilka i powiedział, że nigdy nie widział tak odważnego konika. Byłam z siebie zadowolona.




ginny121 napisała historię pt. Historia konia w którego nie wierzono
Gdy żyły jeszcze jednorożce i pegazy, dziwne rzeczy działy się w niebie, ale takiego czegoś nie słyszeliście...
Alga - pewna piękna jednorożna klacz urodziła unipega. Nazwała go Zahar. Był piękny i jasnosiwy. Wszyscy zastanawiali się czy kiedyś w ogóle wyrośnie na prawdziwego
Ogiera. Inne klacze mówiły Aldze, że Zahar prędzej czy później zostanie wygnany przez ich wodza - Aresa.
Ale dzieciństwo Zahara mijało szybciej niż sobie wyobrażał. Beztrosko bawił się z innymi źrebakami, jednak z czasem zaczęło mu przeszkadzać, że tylko on jest unipegiem. Gdy poznawał nowe źrebaki i konie, musiał im tłumaczyć dlaczego ma róg i skrzydła. Denerwowało go to i załamywało jednocześnie. Nie chciał być innym. Chciał być taki jak wszyscy.
W końcu jendak wyrósł na pięknego i dostojnego ogiera. Jego bujna grzywa zawsze falowała na wietrze. Gdy pędził przez rozległe przestworza wśród chmur każdy oglądał się za nim z zachwytem. Sprawiał wrażenie doskonałego i idealnego, ale nie wszyscy darzyli go sympatią. Pomimo to miał kilku dobrych przyjaciół, w tym także klacz - Nadzieję. Wódz stada - Ares tolerował Zahara, wiedział, że jest odważny i nie łatwo go przestraszyć. Postanowił go wykorzystać i umieścił na stanowisku strażnika. Zadaniem ogiera było pilnowanie stada nocą, aby wszyscy mogli spać bezpiecznie.
Pewnego wieczora, gdy wszyscy przygotowywali się do spania, Zahar zajął swoje miejsce na posterunku. Jak co noc, obserwował rozległą przestrzeń wśród chmur. Wysoko nad nim migotały gwiazdy, oświetlając lekko stado. Zahar czujnie rozglądał się dookoła, gdy w pewnym momencie coś przykuło jego uwagę. Na horyzoncie przed nim wyrósł dość duży, czarny kształt. Ogier nie budził nikogo, tylko czekał i bacznie przyglądał się zjawisku. Nieznany kształt z każdą chwilą zwiększał swoje rozmiary. Zahar postanowił obudzić Aresa
- Wodzu, dzieje się coś nie dobrego - poinformował.
- Jak to? O czym ty mówisz? - Ares zerwał się na równe nogi i zaczął oceniać sytuację. Stanął na podwyższeniu i spojrzał na horyzont. - Zahar! Szybko! Budź wszystkich, każ ukryć klacze i źrebaki! To Mroczne Konie! TO WOJNA!
Na szczęście klacze i ich źrebaki pod opieką Nadziei zdążyły się schować. Pozostałe ogiery czekały na atak. Mroczne Konie, znane ze swojej siły i brutalności, przybyły w zbrojach z kolcami i pancerzach obronnych. Stado Aresa nie było przygotowane na taki najazd. Każdy z ogierów walczył zaciekle. Wiedzieli, że robią to dla swojego stada, że to dla nich. Musieli wygrać, musieli walczyć w imieniu stada. Chcieli zwyciężyć. Każdy był ranny, niektórzy polegli w walce. W miarę upływu czasu liczba Mrocznych Koni malała, ale stado Aresa również traciło siły.
Pomimo to miłość do stada i poświęcenie zwyciężyło. Mroczne Konie odeszły dając za wygraną. Nie mieli szans z zawziętymi ogierami.
Niestety, po dzielnej walce okazało się, że przywódca stada również poległ w walce. Nie przeżył. Stado zadecydowało, że to Zahar obejmie jego obowiązki. Po bitwie rannych opatrzono i zaczęto zyć dalej pod wodzą Unipega Zahara.
Ku radości wszystkich kilka lat później Zahar i Nadzieja stali się parą i prowadzili dalej stado. Klacz urodziła śliznego źrebaka, klacz Naomi, która tak jak ojciec - była unipegiem. Wszyscy żyli szczęśliwie. Cieszyli się, że moglibyć razem i że ich stado łączy tak silne uczucie. Byli pewni, że razem przetrwają wszystko na zawsze.


ginny121 napisała też drugą historię: Najbardziej Niezwykłe Są Konie...

Wstęp
Mam nadzieję że ta historia o koniach zainspiruje was i polubicie konie. Ja sama kocham konie i szanuję je do dziś...

Bella i Mustang...

Bella to klacz rasy Andaluzyjskiej, jest jasnosiwa i ma 4 lata. Zaś Mustang, to ogier rasy Luzytańskiej, jest karej maści i jest bardzo narowisty, ma dużo źrebaków. Jego stado liczy 59 koni. To lista imion i ras koni ze stada Mustanga:

1. Kryształ wałach rasy Koń Lipicański
2. Anastazja klacz rasy Koń Lipicański
3. Aleks źrebak rasy Koń Lipicański
4. Dakar ogier rasy Koń Przewalskiego
5. Rosa klacz rasy Koń Przewalskiego
6. Pablito wałach rasy Koń Fryzyjski
7. Rasti ogier rasy Kuc Dartmoor
8. Kate klacz rasy Kuc Dartmoor
9. Kisa źrebak rasy Kuc Dartmoor
10. Atalanta klacz rasy Falabella
11. Helios ogier rasy Falabella
12. Anita źrebak rasy Falabella
13. Odyseusz ogier rasy Knabstrup
14. Kawaleria klacz rasy Knabstrup
15. Karino źrebak rasy Knabstrup
16. Eudediusz ogier rasy Koń Arabski
17. Bawaria klacz rasy Koń Arabski
18. Mori źrebak rasy Koń Arabski + Pinto
19. Ruffian klacz rasy Koń Pełnej Krwi Angielskiej
20. Secret wałach rasy Koń Pełnej Krwi Angielskiej
21. Ania klacz rasy Kuc Szetlandzki
22. Posejdon ogier rasy Kuc Szetlandzki
23. Apokalipsa źrebak rasy Kuc Szetlandzki
24. Arek źrebak rasy Kuc Szetlandzki
25. Nirvana klacz rasy Pinto
26. Fistaszek ogier rasy Pinto
27. Nikita źrebak rasy Pinto
28. Anke klacz rasy Koń Hanowerski
29. Hickstead ogier rasy Koń Hanowerski
30. Kuba wałach rasy Koń Achał Tekiński
31. Pistacja klacz rasy Koń Holsztyński
32. Dalman ogier rasy Koń Holsztyński
33. Pola źrebak rasy Koń Holsztyński
34. Gaja klacz rasy Koń Małopolski
35. Febren ogier rasy Koń Małopolski
36. Sonato ogier rasy Monorquino
37. Licorika klacz rasy Monorquino
38. Largo źrebak rasy Monorquino
39. Rami wałach rasy Koń Wielkopolski
40. Spike ogier rasy Koń Wielkopolski
41. Chicago ogier rasy Koń Wielkopolski
42. Lola klacz rasy Feel
43. Naomi klacz rasy Feel
44. Nappe klacz rasy Selle Franse
45. Doris klacz rasy Selle Franse
46. Licorika klacz rasy Selle Franse
47. Gwiazda klacz rasy Angloarab
48. Piękna klacz rasy Angloarab
49. Alicja klacz rasy Angloarab Shagya
50. Joasia klacz rasy Angloarab Shagya
51. Basia klacz rasy Angloarab Shagya
52. Talyah klacz rasy Haflinger
53. Lily klacz rasy Koń Fiordzki
54. Koniczynka klacz rasy Koń Trakeński
55. Katherine klacz rasy Koń Norycki
56. Topaz ogier rasy Koń Kaspijski
57. Rudas ogier rasy Koń Oldenburski
58. Sherby klacz rasy Kuc Tybetański
59. Lady Forever źrabak rasy Kuc Tybetański

Jak już wiecie w naszym stadzie jest bardzo dużo klaczy.
Pewnego dnia Mustang z Bellą stali się parą. Bella miała mieć źrebaka,
wszyscy zastanawiali się czy to będzie klacz czy ogier? Lub jakiej będzie maści? Wszyscy zgadzali się z jednym koniem - klaczą Anke. Miała ona już ponad 20 lat, była doświadczoną klaczą. Mówiła że źrebak po jasnosiwej i karej maści będzie po prostu siwy. Inni mówili że źrebak będzie maści izabelowatej, skarogniedej, gniadej, kasztanowatej. A jeden źrebak powiedział nam że będzie maści srokatej, ale oczywiście
że nikt mu nie wierzył dlatego bo przecież tu jest połączenie maści karej i jasnosiwej.
Mijały miesiące a Bella myślała tylko o źrebaku. Czy w ogóle będzie zdrowy? Załamywało ją to, że nie wiedziała nic, po za tym, że wiedziała że to będzie ogier. Gdy zbliżał się ostatni miesiąc a źrebak miał przyjść na świat, Bella rozmyślała jak będzie wyglądać jej źrebak i czy będzie zdrowy. Denerwowała się mocniej niż wcześniej, bo było już tak blisko. Rozmawiała dużo z innymi, a Mustang ciągle ją uspakajał, żeby się tak już nie martwiła, bo jeszcze źrebak będzie chory z tej całej depresji Belli. Aż przyszedł dzień w którym źrebak przyjdzie na świat. Bella była tak podekscytowana że po prostu się trzęsła. I przyszła ta godzina, ta minuta, ta sekunda. Bella urodziła bez problemów, źrebak też był w dobrej formie. Bella ucieszyła się, bo już tak mocno nie musiała się denerwować. Nazwała go Feniks, ponieważ był to ogier. Gdy mały ogierek wstał po raz pierwszy kiwał i przewracał się jednocześnie, jak każdy źrebak. Ale wszystkich zdziwiła maść Feniksa, był srokaty. Czyżby źrebak który mówił "A może ten źrebak będzie maści srokatej?...". Miałby rację? Czy to wiedział?...

Feniks Już Dorasta...
Gdy Feniks zabawił się z Mori (tak miał ten źrebak na imię co mówił o srokatej maści), małą klaczką Arabską która była starsza od Feniksa o kilka miesięcy, była to nie duża różnica wieku. Mori miała srokatą maść, ale była ona skrzyżowana z koniem Pinto. Ponieważ jej dziadek był rasy Pinto, i dlatego jest taka krzyżówka ras. Mori było wstyd że jest ,,mieszańcem", ale Feniksowi w ogóle to nie przeszkadzało. Mijały miesiące a Feniks dorastał. Aż wyrósł na pięknego konia rasy Mustang(no bo tak się stało).
Jego grzywa zawsze falowała na wietrze. Był dostojnym, pięknym, eleganckim ogierem.
Byli nie ujażmionym stadem, dzikim, mieszkającym obecnie na dzikim zachodzie.
Wędrowali po całym świecie i szukali przygód, zbierali samotne wędrujące konie po
tym wielkim świecie. Aż przyszedł dzień który rozdzielił mnie, Mori i moje stado...

Koszmar Mori...

Gdy nadeszło chłodne popołudnie Mori szukała trawy i wody. Nagle usłyszałam tupot kopyt. Myślałam że to stado lub samotne konie, a może inne stado? Ale to był
błąd, bo biegłam w stronę tupotu kopyt. Tuż za skałą biegły konie, ale nie same konie.
Jakieś dziwne dwunożne istoty, które w ogóle nie były podobne do koni. Gdy już chciałam zacząć biec, coś mnie złapało. To była, lina, oplątali mnie nią! Nie mogłam się ruszyć! Bałam się, miałam dopiero 2 lata! Nie wiedziałam co zrobić! Gdy już mnie prawie udusili tymi linami, nagle poczułam ulgę, myślałam, że już nie żyję, bo to był straszny ból! Ale na szczęście puścili mnie. Ale i tak się bałam. Więc wstałam, ale otoczyli mnie i mnie zaganiali. Nie wiedziałam co zrobi stado be ze mnie....

A Feniks?...

Tym czasem Feniks jadł trawę ze stadem. Aż nagle usłyszałem krzyki "Idźcie z nią do stajni! Szybko, szybko!". Zaciekawiło mnie to tak, że aż czułem że coś się tam złego dzieje. Aż nagle usłyszałem Mori. Zacząłem biec, biegłem, biegłem aż dobiegłem do Mori. Był to wieczór. Te dziwne istoty spały. Więc mogłem z nią wreszcie porozmawiać.

- Mori, co ty tu robisz?!
- Oni mnie złapali!...
- Jacy: oni?
- Ci, którzy śpią!...
- Jak? Przecież, ty jesteś silna!
- Złapali mnie linami! Prawie mnie udusili! Feniks, ratuj mnie!
- Ale jak?... Czekaj, skombinuję coś...
- Nie możesz po prostu tego muru(bo Mori była w ogrodzeniu) rozwalić? Przecież ty jesteś extra silny!
- Spróbuję, ale nigdy tego nie robiłem... Ale Mori, wszystko dla ciebie!...
- o Feniks!...
- Mori, kocham cię!...
- Rozwaliłem mur! Mori, szybko! Uciekajmy!
- Feniks! Oni się budzą!
- Poczekaj, kopnę ich!
- Ale!...
- Już, zasnęli... Teraz uciekajmy! Ale szybko!
- Feniks, zastanawiam się, co robi nasze stado?
- Nie wiem Mori, nie wiem...

Pobiegłem z Mori do naszej doliny.

- Feniks! Tam jest nasze stado!
- Rzeczywiście! Mori, szybko, chodźmy!

Wreszcie ja z Mori dobiegłem do naszego stada. Cieszyliśmy się ogromnie!
Ja pobiegłem do swoich, a Mori do swoich. I szybko powiedziałem moim rodzicom
że chcę być z Mori. Zgodzili się, a ja podeszłem do Mori... Gdy powiedziałem jej, że chcę być z nią... Zgodziła się! To była najszczęśliwsza chwila!

Źrebak Mori

Kilka miesiący później okazało się że Mori będzie mieć źrebaka. Wtedy miałem już prawie trzy lata! A Mori już miała dawno trzy lata. Ale jak powiedziałem, różnica wieku to nic takiego. Mori wiedziała że to będzie klacz. A więc, postanowiła że klacz będzie miała na imię Mia(czyt. przez dwa ii). Gdy już Mia istniała, zaczął jej rosnąć róg. Ale czemu? Nie wiedziałem... Ale zdziwiłem się, bo ja też miałem róg! A potem skrzydła! Byliśmy stadem Unipegów! No ale potem dowiedziałem się, że tak się dzieje, bo różne rzeczy są niezwykłe... Ale najbardziej niezwykłe, są konie...

KONIEC

Dziękuję, że przeczytaliście tą opowieść...

Czaprak__18 napisała historię pt.  Z punktu widzenia źrebaka: Odyn
 Cześć! Jestem Alejsta, jestem żrebakiem kucyka szetlandzkiego i mam 3 miesiące. Chciałabym Wam opowiedziec pewna historyjke o mojej rodzinie. A wszystko zaczęło się parę dni temu:
Mój ojciec- Odyn jak zwykle wrócił z lekcji jazdy konnej, jednak tego dnia był jakiś dziwny. W ogóle nie chciał z nikim rozmawiać. Kiedy spytałam sie o co mu chodzi tylko westchnął. To było bardzo dziwne, mój tata zawsze jest wesoły i pełen zycia.Ocomogło mu chodzic? Wtedy na pastwisku zobaczyłamdziewczynke, która miała moze z 11 lat. Była ona ubrana cała na różowo. Na początku myslałąm, że ubrudziła sie jakimś kwiatem, albo może dżemem, ale ona miała ubrania takiego koloru. Bez wahania podeszło do Odyn (mojego taty) i przypięła uwiąz do jego kantara, kiedy minęli bramke zapytałam sie mojej mamy- Alexis, kto to jest. Mam odpowiedziła, ze to jest dziewczynka, która od pewnego czasu cały czas przychodzi do stajni i jexdzi tylko na moim tacie, jednak to nie było najgorsze, ona psikała mojego tate jakimis perfumami, które strasznie smierdziały. Jeszcze przez jakis czas rozmawiałam z mamą o tej dziwnej dziewczynie, kiedy nagle wszystkie konie na pastwisku (łacznie ze mną) usłyszały krzyk. Okazało sie, ze mój kochany, poczciwy tatuś zwalił z swojego grzbietu te różową dziewczynę. Amazonka upadła prosto w błotnista kałużę i nagle jej ubrania nie były juz rózowe tylko brazowo czarne. Dostała nauczke i już nigdy wiecej nie dosiadła Odyna. A wniosek z tego taki niegdy nie psikaj konia perfumami!


ANKA2000 napisała historię pt. Niezwykły koń
Gdy go pierwszy raz ujrzałam, nie przypominał konia, raczej kupę kości obciągniętych karą skórą i szczątkowym ogonem.
-Dlaczego on tak wygląda? To jakiś koszmar! - zwróciłam pytające spojrzenie w stronę właściciela konia.
-Jest po ciężkiej chorobie, ale zaczyna dochodzić do siebie - odpowiedział. - Nie mogę jednak pani zagwarantować, że nie zdechnie.
Uczciwość, na jaką się zdobył wypowiadając te słowa sprawiła, że dumnie wypiął pierś do przodu, odrzucając jednocześnie do tyłu głowę w nerwowym tiku.
-Konie umierają panie eM., a nie zdychają.
Moje słowa zabrzmiały jak melodia o zjadliwych, niemiłych dla uszu dźwiękach. Zerknął na mnie kątem oka i jakby od niechcenia odpowiedział:
-Ma pani rację, umierają, źle się wyraziłem.
Nasze oczy spotkały się na ułamek sekundy. Musiał zobaczyć coś dziwnego w ich rozszerzonych źrenicach, bo gwałtownie odwrócił głowę.
(...) Kłamie ...przebiegło mi przez myśl.
-Nie musi pan przytakiwać! - dałam mu do zrozumienia, że czytam w jego myślach. - Już zdecydowałam się na kupno tego konia. - Spojrzałam mu prosto w oczy. - Pozostaje wybrać drugiego. Może mi pan coś zaproponować?
-Do sprzedania jest również ta kasztanka, ale ona nie nadaje się do rekreacji, a pani szuka zdaje się, koni do szkółki?
-Niezupełnie, raczej potrzebuję dwóch spokojnych koni na lonże i do hipoterapii. Obecne moje konie będą dalej chodziły w sporcie, kolejne, które planuję kupić, są z myślą o szkole jazdy konnej z prawdziwego zdarzenia oraz kilka niemieckich klaczy do hodowli.
-Nie będzie się pani nudzić na tej wsi? - Pytanie zawisło w powietrzu. - Tutaj ma pani wszystko, co do pracy z końmi potrzebne. Halę do skoków, ujeżdżalnię, nie wspomnę już o możliwości treningu młodych koni na stiplach.
-Panie eM., będę miała w najbliższym czasie mnóstwo pracy z końmi w hotelu oraz młodymi do zajeżdżania. Nie grożą mi wieczory i dzionki z szydełkiem w ręku, bez obaw, nie wyjdę z wprawy, na zawody również będę jeździła.
-Dobrze, już dobrze! Już nic nie mówię, widać, że pani zdecydowała - mruknął coś pod nosem, ale parsknięcie konia zagłuszyło ten niezrozumiały dźwięk. - Mam pewien pomysł - powiedział nagle, przerywając ciszę. Machnął przy tym z impetem rękami, jakby ta myśl poraziła go prądem! - Nie sądziłem, że w najbliższym czasie przyjdzie mi do głowy, iż zechcę sprzedać tego konia, bo jest zdrowy jak rydz, ale dla pani zrobiłbym wyjątek! Poza tym, ma już swoje lata, a na moje potrzeby lepsze są młode konie, takie nie do zdarcia. U pani będzie miał lekkie życie, tu pracuje wiele godzin.
Zamrugał małymi, przymkniętymi częściowo oczkami. Promienie słoneczne, wydobywające się z górnej części stajennego okienka, padając mu na twarz, oślepiały bezlitośnie, wyprowadzając tym samym z równowagi.
(...) Trafił się dziwnym zbiegiem okoliczności koń, odporny na godną pożałowania opiekę i troskę ...pomyślałam z przekąsem... Jak on zdołał uchować się w zdrowiu i bez kontuzji, w tej stajni, pod okiem tego człowieka?!
-Który to koń panie eM.? - Czułam, że lada chwila wybuchnę i transakcję szlag trafi.
-Ależ pani nerwowa, niech pani sobie odpuści, zmarszczek się pani nabawi - rzucił w moim kierunku kiepski żart. Nagle, jakby sam przestraszył się swoich słów, bo przyspieszył znacznie; wydawało się,jakby odpalił piąty bieg. - To ten siwek, wałach - otwierając drzwi boksu, zaczął szybko wyliczać zalety konia, patrząc jednocześnie na moją reakcję: - Nieduży, bardzo wytrzymały, mało je, nawet nieźle skacze. Jak był młody, to brał takie przeszkody, jak sam mierzył we wzroście.
-Chce pan przez to powiedzieć, jak się domyślam, że ceni pan go sobie wysoko? - Kpiący ton mojego głosu był wyczuwalny na całą długość końskiego ogona i jeszcze trochę. - Kupuję oba - odezwałam się stonowanym głosem, by zagłuszyć drażliwe myśli. - Przyjadę jutro z rana, zapłacę, zapakuję konie do trailera i będzie po sprawie. Pasuje?!
-Jak to, nie pyta pani o nic więcej, nie targuje? - Stał z miną zawiedzionego dziecka, któremu zabrano zabawki, a do tego nie dano dojść do słowa.
-Panie M., ja już wiem wszystko, proszę mi teraz pozwolić pozostać z moimi końmi, sam na sam!
Oddalił się bez słowa sprzeciwu. W jego ruchach nie wyczuwało się już tej wcześniejszej energii, tak, jakby zeszła z niego cała para.
-Siwulku, twoje życie się zmieni - oznajmiłam patrzącemu na mnie koniowi.
Zastrzygł uszkami. Być może uległam złudzeniu, odniosłam jednak wrażenie, że wyglądał na zadowolonego!
Czułam się zmęczona, dosłownie jak wypluta, mięśnie drgały mi leciutko, niby w takt niesłyszalnej muzyki. Zawróciłam kilka boksów do tyłu, weszłam cicho do pokoju Karego, który był jednocześnie jego jadalnią i toaletą, na pierwszy rzut oka sprzątaną rzadko i niedokładnie. Stał w tym samym miejscu, zmienił jedynie nogę, na której spoczywał.
-Konisiu mój słodki, mój ty chuderlawy czarnuszku, z piękną, delikatną łysinką, już ja cię wychucham, będziesz najpiękniejszym koniem w okolicy.
Bzyczenie much przestało być nagle słyszalne. Poczułam, jak ON przywarł do mnie wystającą częścią łopatki, podniósł górną wargę w delikatnym uśmiechu i przymknął oczy, ukazując przy tym śliczne długie rzęsy. Atmosfera była ciężka od oparów azotu. Krew na moment odpłynęła mi z twarzy, uwypuklając lekko błękitne, napięte od wzruszenia żyłki, łzy wypływały nieśmiało z kącików oczu.
-Obiecuję ci, ty mój kochany zwierzaku! - wyszeptałam mu do ucha, wspinając się na palcach. - Już do końca swoich dni będziesz wdychał jedynie zapach słomy, pachnącego siana i zielonej trawy...

kostan napisała historię pt. Fałszywe wyniki
Ja, czyli Lola nie wspomniałam, ale mam rodowód. No i dziś wybrałam się ze swoją właścicielką na wystawę koni i kucyków. Co roku chodziłam na wystawy... Były tam araby, andaluzy, kuce walijskie, kuce Commermana, haflingery , kucyki szetlandzkie- czyli ja i jeszcze pięć kucyków i wiele wiele innych koni innych ras.Po kilku rasach przyszła kolej na kucyki szetlandzkie. Jak właścicielka wprowadzała mnie na małą ujeżdżalnię na lonży, szepnęła mi do ucha, żebym się nie stresowała... Po kilku okrążeniach przyszła kolej na konie holsztyńskie. Z mojego występu byłyśmy szczęśliwe oboje - ja i moja pani. 
Kilka godzin później były wybierane konie z największą ilością głosów. Jeden z hodowców, który miał kucyka szetlandzkiego koloru myszatego, zaczął rozmawiać z sędzią. Patrzyłam się na nich uważnie, gdy nagle inna osoba podłożyła jakąś kartę pod stertę innych kart! Najwyraźniej druga osoba chciała zagadać sędzię, żeby ta pierwsza podłożyła fałszywe wyniki. Od razu uszczypnęłam swoją panią w rękę. Ona też to widziała, więc na szczęście nie musiałam jej tego pokazywać. Chwilę patrzyłyśmy się na siebie, gdy nagle sędzia poprosił wszystkich do podejścia. Oczywiście! Fałszywe wyniki tego myszatego kuca sprawiły, że wygrał pierwsze miejsce, a ja drugie! Ale na szczęście, gdy moja pani szła odebrać tylko srebrny medal, opowiedziała wszystko sędzi o hodowcy który podłożył fałszywe wyniki... No i wszystko dobrze się skończyło i wygrałam pierwsze miejsce w kategorii kuców :)

kornetto10 napisała historię pt. Ten jedyny 
Było to na zawodach skokowych obok mnie stanął w boksie narowisty i dumny ogier ( miał na imię Sky ) Denerwował mnie i wkurzał cały czas kopał w boks i się w nim kręcił . Na rozprężalni jego właścicielka biła go batem i kopała ostrogami a on próbował ją zwalić . Moja właścicielka kazala jej się uspokojić bo on przecież nic nie zrobił tylko źle skoczył . Zawody wygrałam ale i zaczełam rozumieć tego konia dlaczego jest taki złośliwy a w następnym dniu miały być jeszcze zawody to jeszcze tam zostałyśmy ( ja i moja właścicielka ) . Następnego dnia z samego moja pani dopuściła mnie do niego na jego padok i rzeczywiście tam był inny ale tam nie było jego właścicielki , zakochałam się w nim . Zaczął być spokojny i zaczął paść się koło mnie . Później zaczął mnie zaczepiać dając mi do zrozumienia że mnie lubi i zaczeliśmy razem kłusować i glopować po padoku . Jednak za jakieś 2 godziny przyszła jego właścicielka i kiedy on do niej nie podszedł za pierwszym razem to jak już podszedł zaczeła go bić batem z całej siły a on prawie kopnął ją w twarz . i w końcu ona podjeła decyzje że go sprzedaje ( za 4500 ) , moja pani od razu go kupiła i przyjechał do mnie ze stajni . Był tam przez 3-4 miesiące i dobrze nam było razem . Jednak pewnego dnia moja pani go zabrała ode mnie z padoku i już z nim nie wróciła. Okazało się że kupiła go jej ( mojej pani) przyjaciółka dlatego że teraz stał się przyjazny a nie narowisty . Nigdy o nim nie zapomnę . Koniec 

blackspirit napisała historię pt. Oczami psa
Cześć! Mam na imię Bruno i jestem długowłosym czarnym owczarkiem niemieckim. Mam 2 lata i rok temu byłem w schronisku. Teraz chciałbym opowiedzieć wam jak to było...
Urodziłem się u hodowcy czarnych owczarków niemieckich. On cenił sobie łagodność u psów i posłuszeństwo. Ale ja byłem nieposkromiony. Byłem najbardziej agresywnym szczeniakiem wśród wszystkich. Dominowałem wśród rówieśników. Ich beztroska zabawa rodziła się w krwawą walkę z moim udziałem. Hodowca widział jak gryzę szczeniaki i mnie wyrzucił na wsi. Błąkałem się tak pół roku. Łapałem sobie myszy i inne gryzonie, niektórzy ludzie dawali mi miseczkę z ciepłym jedzeniem. Na szczęście ten facet wyrzucił mnie na wiosnę. Tak żyłem pół roku ciągle zmieniając miejsce pobytu. Przez ten czas powędrowałem z jednego województwa do kujawsko-pomorskiego w pobliży Brodnicy. Gdy przebywałem na wsi w pobliżu tego miasta, złapali mnie 3 ludzie i zanieśli do dostawczego samochodu. Gdy otworzyli drzwi samochodu natychmiastowo wyskoczyłem. Ale znieruchomiałem gdy zobaczyłem mnóstwo kojców i szczekające psy. Mijałem psy mówiące, że mój los jest ciężki, ale nie mam się niczego bać, bo pracownicy tu o nas dbają i kochają nas każdego osobno. W końcu zatrzymaliśmy się przy kojcu numer 29. Wpuścili mnie do środka i ujrzałem takiego samego psa jak ja!! Tylko, że był agresywniejszy ode mnie, co wydawało się niemożliwe. A jednak... Zamknęli furtkę od naszego boksu. Byłem tak wyczerpany, że od razu zasnąłem w ciepłej budzie. Nazajutrz wypuścili mnie na ogrodzony wybieg z zieloną trawą. Bawili się ze mną, czesali mnie, głaskali i chodzili na smyczy. Dobrze wykonywałem polecenia i dostawałem smakowite kawałki mięsa. Mmmm... takiego dobrego jedzenia nie jadłem od pół roku! I tak spędzałem pół roku w schronisku. W końcu przyjechała taka dziewczyna w wieku około 12 lat z takim miłym panem, to chyba był jej tata. Przechodzili srogo patrząc na posłuszne małe pieski. Zatrzymali się przy boksie numer 28. To był nasz sąsiedni kojec. Był w nim szaro biały amstaff z mieszanką pitbulla. Chwilę przy nim rozmawiali z pracownikiem schroniska i się uśmiechali do tego psa o imieniu Wagarowicz. Potem przeszli obok naszego boksu na chwile tylko się zatrzymując. Ale za 5 sekund poszli dalej. Zatrzymali się przy dobermanie o imieniu Killer. I znów była taka sama sytuacja jak przy Wagarowiczu. Poszli zobaczyć inne psy i na chwilę zniknęli mi z oczu. Jednak później szli w kierunku mojego boksu. Myślałem, że idą do Wagarowicza albo Killera, ale szli do mnie, czyli do psa o imieniu Shrek. Pan rozmawiał z pracownikiem, a dziewczyna głaskała mnie. Za chwilę pan założył mi obrożę i smycz. Zaprowadzili mnie do biura schroniska. Pan z biura dał panu, który po mnie przyjechał, żółtą karteczkę z moim zdjęciem. Później zaprowadzili mnie do osobowego samochodu z rozłożonymi siedzeniami. Później jechaliśmy przez miasto. Wstawiłem głowę pomiędzy dziewczyną a facetem i patrzyłem się na mijanych ludzi. W końcu dojechaliśmy do obrzeży miasta. Wysadzili mnie w dość dużym ogródku pełnego zielonej trawy i owocowych drzew. Takiego ładnego widoku jeszcze nigdy nie widziałem!!! Pan poszedł do domu, a dziewczyna bawiła się ze mną. Potem przyszedł też pan. Zaczęli wymyślać różne imiona. W końcu dziewczyna wymyśliła Bruno. Tak! Właśnie! Podoba mi się imię Bruno!! Jego wymowa jest pełna wdzięku i grozy. Za jakieś 2 dni pan zrobił mi ogromną budę z tarasem i obszerny kojec z małym basenem. Czułem, że z tą rodziną będę długo...

I tak to było... Wcześniej prawie nic nie umiałem, a teraz umiem siad, leżeć, zostaw, hop i przyśpieszam na cmokanie. Umiem też równo chodzić przy rowerze lub koniu i mam lśniącą, codziennie szczotkowaną sierść... To wszystko zasługa mojej pani!! Teraz jestem jeszcze agresywny. Pogryzłem się nie raz z huskim i z kundelkiem. Goniłem też chłopaka po całej wsi i gdy policja przyjechała chcieli się na mnie rzucić, ale gdy pokazałem moje długie białe kły, odechciało im się dalszej akcji... i mam piwne oczy, dzięki czemu wyglądam jak prawdziwy wilk!!




gosia-samosia20 napisała historię pt. Król Pegazów...
Gdzieś nad chmurami istnieje magiczna kraina pegazów. W niej każdy pegaz może znaleźc przyjaciół i ciepły podniebny boks. Jednak po śmierci królowej w krainie zapanował wielki chaos i nieład gdyż królowa nie miała potomstwa co za tym idzie nie było następcy tronu. 
Zebrana została więc Wielka Podniebna Rada w której skład wchodziło 10 najbardziej wykształconych w królestwie pegazów. Podczas zebrania ustalono ,że z powodu braku godnego następcy nowym królem zostanie losowo wybrany pegaz. No cóż nie mówiłam ,że pegazy były rozsądne...
Spisano na małych karteczkach wszystkich obywateli królestwa ,nawet źrebaki i o godzinie piątej miesiąc po śmierci królowej odbyła się loteria. Do wielkiej kuli wypełnionej karteczkami podszedł jeden z uczestników rady i zakręcił kulą. Całe królestwo wstrzymało oddech gdy sięgną do małej klapki kopytkiem by wylosowac władcę. Kopytko mu drżało ,zapanowała grobowa cisza ,aż w końcu wyciągnął karteczkę. Ostrożnie i powoli rozłożył ją i odczytał :
- Mik Pei 
Podniósł oczy znad karteczki i spojrzał na zebranych. Przez zgromadzenie przechodziły szmery. Zniecierpliwiony pegaz zawołał :
-Mik Pei wystąp ! 
Nagle przez tłum przepchał się i stanął przed nim koń ,w przeliczeniu na ludzkie lata miał by 16. Popatrzył się niepewnie na pegaza. Ten zaś pociągnął go za kopytko zmuszając go do chwilowego lotu i uniósł je do góry krzycząc z powagą w głosie :
-Oto nasz nowy władca ,oddajcie mu hołd ,pokłon i dary !
Wszystkie pegazy pochyliły się oddając pokłon władcy ,a na podwyższenie przyleciał pegaz ze słotą koroną na poduszce. Radny wziął koronę i włożył Mikowi na głowę. Potem skinął kopytkiem ,a na ten znak ustawiła się wielka kolejka do władcy. Każdy chciał (czytaj musiał) złożyc mu hołd i dac skromny dar (w większości kwiaty). Przesiedzieli tak do wieczora ,a potem przyjechała karoca zaprzęgnięta w 6 pegazów ,która miała zawieźc króla do zamku w niebiosach. Mik już chciał wsiąśc gdy zobaczył klacz przepychającą się w śród tłumu. W końcu stanęła przed nim jego własna matka ze łzami w oczach. Radny popchnął Mika do karocy mówiąc :
-Ta kobieta to już dla ciebie prostaczka ,nie zwracaj na nią uwagi !
Nie brzmiało to jak rada był to surowy rozkaz. Karoca wzbijała się do lotu gdy nagle Mik wyważył drzwi i wleciał w objęcia starszej klaczy. Strażników zatkało. Stali jak słupy ,a gdy radny przyleciał Mik powiedział stanowczo :
-To moja matka ,bez niej nie jadę ,masz ją zabrac i to jest rozkaz króla !
Zapanowała chwilowa cisza ,w końcu radny odrzekł z pokorą :
-Tak jest panie...
Matka zapłakała ze szczęścia i wsiadła z synem do karocy. Od tego czasu żądzom razem ,a do prawa wniesiono punkt rozkazujący nowym władcą z loterii zabrania ze sobą swych matek ,za ich zgodą...


Sonia czyli Tosia napisała opowiadanie pt. Najsłabszy
Pewnego dnia, bardzo dawno temu ponad 60 lat temu przyszło na świat 11 źrebiąd. Było ich za dużo więc farmer musiał zabić jednego źrebaka zwłaszcza że były ciężkie czasy, lecz jego curka Madzia rzekła - Ojcze, nie zabijaj tego źrebaka to nie jego wina że urodził się taki słaby! - jej ojciec ze smutnął miną odrzekł - Madziu zobacz - Madzia spojrzała na malucha, jego rodzeństwo i ich matkę po czym farmer rzekł - Ich matka ma tyko 10 sutków, a źrebiąd jest 11. Ich matka nie zdoła ich wszystkich wykarmić! - za to Madzia nagle krzyknęła - A gdybym ja urodziła się taka słaba też byś mnie zabił!!! Przecież on też ma życie, uczucia i czuje to co my!!! Ciebie nikt nie zabił chociaż marz 10 rodzeństwa!!! Czy ty naprawdę musiż być tak okrutny?! - jej ojciec wzburzył się i odpowiedział gorliwie - Dobrze, więc co mam z nim zrobić?! - Madzia zawstydziła się i jękała, ale nagle wpadła na pomysł - Już wiem! On będzie mieszkał ze mną! Może spać w tej zabawkowej stajni w moim pokoju którą zbudowałeś mi wraz z wujkiem Bilim! Wykarmię go zaaopiekuję się nim, a ta stajnia jest dość duża żeby mieszkał tam do puki nie przestanie pić mleka matki! - jej ojciec pomyślał o tym i powiedział - To świetny pomysł Madziu lecz gdzie zamieszka gdy dorośnie? - Madzia zastanowiła się chwilę i rzekła - Wraz z wujem Tadeuszem wybudujecie mu stajnię! Może być nawet dla 3 koni żeby nie było mu samotnie. - ojciec na to odrzekł - Wspaniały pomysł. Budowa potrwa około 1 roku, a w tym czasie źrebak przestanie pić mleko matki! - muwiąc to szukał jakichś desek by zbudować stajnię. Pare lat puźniej gdy źrebak przestał pić mleko i nadali mu imię Diabeł kupili klacz w jego wieku i umieścili ją w tej samej stajni co Diabeł. Klacz miała na imię Śnieżynka gdyż była cała biała w przeciwności do Diabła gdyż ten był cały czarny. Kupili ją bo była tania, a oni potrzebowali mięsa do jedzenia. Diabeł gdy usłyszał tą rozmowę od razu wykopał drzwi od jego stajni wybiegł na pastwisko gdzie pasła się Śnieżynka, i powiedział by uciekała. Ona na to rzekła spokojnie - Czemu? Dopiero co przyjechałam, a ty już mnie nie wyganiasz? - Diabeł zdenerwowany spojrzał się za siebie i zobaczył jak idzie stary farmer. Krzyknął do niej - Nie! Chcą cię oddać do rzeźni! Uciekaj farmer idzie! - ona na to krzyknęła - Nie żartuj! Czy tak zawsze witasz nowych? - Diabeł nie wiedział co ma zrobić więc wydawał z siebie najgłośniejsze dźwięki jakie tylko umiał! Wtedy z domu wybiegła 10 letnia Madzia która wiedziała o tym że chcą oddać Śnieżynkę do żeźni. Gdy jej tata doszedł do pastwiska zaraz po Madzi powiedziała - Tato, Diabeł chyba nie chce żeby Śnieżynkę oddano do żeźni. - Śnieżynka o mało nie zemdlała gdy to usłyszała. Tata Madzi powiedział - Madziu musimy ją oddać bo w haupie nie ma co jeść. - Madzia zastanowiła się i powiedziała - To zabijmy kilka świń! Mamy ich chyba z 300! - tata powiedział - Mięso z konia smakuje lepiej niż ze świni! - Madzia powiedziała - To co!? Przecież im więcej koni mamy tym więcej możemy zarobić! Przecież możemy prowadzić rozrywkę jko jazdę konną! - tata powiedział - Madziu... jesteś geniuszem - Madzia zadowolona odwróciła się i pogłaskała Diabła i Śnieżynkę i szepnęła do nich - Nie martwcie się. Wszystko będzie dobrze - . Następnego dnia gdy umieścili ulotki na mieście, we wsiach i w innych miejscach, mieli tłum klientów bo najbliższe ośr. jeździecki były po 90 km. z tamtąd więc mieli bardzo dużo klientów! w ciągu godziny zarobili 500 zł., a do końca dnia całe 5000 zł.! gdy minęły 3 miesiące stali się najbogadszymi ludźmi z miasta, dzięki Madzi której to był pomysł. I było tak przez długie lata, a Diabeł z Śnieżynką mieli 50 najładniejszych źrebaków w mieście!


gosia-samosia20 napisał historię pt. Komplikacje...
Zapewne wszyscy pamiętacie naszego Mika ,władcę z loterii. A więc ostatnio w magicznym królestwie coraz częściej dochodziło do protestów. Pegazy zaczęły się buntowac i uważac ,że wybieranie władcy przez loterię to nie właściwy sposób (szybko się kapnęły xD). Dochodziło do zamieszek i dewastacji. Pewnego dnia gdy Mik wyszedł z Zamku coś świstnęło mu nad głową. Odwrócił się ,żeby zobaczyc co to i w tym właśnie momencie jajko znalazło się na jego twarzy. Zaczął się prawdziwy atak. Jajka świstały w powietrzu niczym kule armatnie i ponad połowa z nich trafiała w Mika. Podczas tej wojny Mik nie mógł nawet zobaczyc napastników wśród ton jajek. Co odwracał się to jajko waliło mu w różne części ciała ,gdy próbował krzyknąc wlatywało mu do pyska ,gdy chciał otworzyc oczy to też dostawał w nie jajkiem. Został zupełnie obezwładniony. W końcu atak przerwały straże. 
Mik z trudem pozbierał się z ziemi ,a strażnicy widząc go pod postacią jajecznicy ledwie zdusili śmiech. Napastników szukano długo ,ale niestety nie znaleziono ich. Lecz w tym czasie historię przechwyciły media i król stał się pośmiewiskiem całej krainy. W końcu po trzech miesiącach szukania znaleziono wszystkich czterech napastników. Mik był wściekły i kazał ich zakuc w dyby na widok publiczny :
-Posiedzą sobie trzy dni w dybach ,a potem kat się z nimi policzy w moje imię !
Napastnicy zostali zakuci w dyby ,a król siedział w zamku i pławił się tym ,że teraz to oni stali się pośmiewiskiem. Po trzech dniach skazańców zaprowadzono do Tajemniczej Jamy gdzie mieszkał jedyny w królestwie i może nawet na świecie unipeg ,który za pomocą magi wykonywał kary. Przywołano go. Po dowiedzeniu się jaką karę ma wymierzyc i za co król ją wyznaczył popatrzył na skazańców. Patrzył przez chwilę i wzleciał. Skazańców przytwierdzono do podłoża ,a reszta świty cofnęła się. Unpeg rozświetlił róg ,a potem wypuścił z niego piorun ,ale ten zatrzymał się przed skazańcami ,a on przemówił :
-Za jajko nie zabiję !...
Zapadła uciążliwa cisza ze wszystkich stron...


ginny121 napisała historię pt. Ja i horrorowe wakacje !
Hejka! Chciałem opowiedzieć wam pewną mą historię - moje wakacje na Hawajach!
A więc... Był pewien słoneczny i piękny dzień, wybrałem się z Kawalerią, Lejdi i ze Spotty'm na wakacje. Wybieraliśmy długo, około 3 godziny! Były różne kraje: Afryka, Azja, Chiny, Antarktyda, Indonezja, Polska(nasz kraj;D), Karaiby, tego było ogrom! Aż wreszcie wybraliśmy Hawaje. Myśleliśmy nad Karaibami, ale tam podobno jest dużo niebezpieczeństw. Potem wyruszyliśmy w podróż - najpierw samolot, potem łódź, tego było dużo, i był wielki minus - ciągle rzygaliśmy. XD Gdy już byliśmy na miejscu pogalopowaliśmy w stronę hotelu - wynajeliśmy dość duży pokój. Od razu poszliśmy na plażę pomoczyć się w pięknej, niebieściutkiej, czystej wodzie. Kąpaliśmy się około 4 godzin, nie mogliśmy przestać, pływały piękne różnych kolorów rybki, nawet widzieliśmy Błazenki! ;o Były takie jak w filmie "Nemo"! Takie same! A no i trzeba wspomnieć o koralowcach! Były przepiękne, niektóre takie zboczone były. ;D Ale da się wytrzymać. XD Na drugi dzień znów poszliśmy nad morze, było jak zwykle pięknie...


Kąpaliśmy się miło, i w dodatku ciepło było. Ale do pewnego czasu.
Pewna klacz która była młoda i która miała pięknego źrebaczka weszła do morza, w pewnym momencie... Ukuła się w koralowiec. Nagle woda zrobiła się czerwona, klacz nagle upadła. Zapadła cisza. Pewien ogier szybko podbiegł. Zbadał ją dokładnie, bo podobno był lekarzem. Woda czrwieniała, robiła się czarna Powiedział że koralowiec przebił nogę, kość, ścięgna i inne, a gdy upadła podobno koralowce przy których stała, ukuły ją w klatkę pieriową, i przekuły serce, co było jej końcem. Klacz potknęła się i z takiego wypadku umarła. Odszedł troszkę od klaczy aż nagle jąkliwie powiedział do wszystkich: Ona, ona..., nie żyje... Źrebak skakał, brykał i jednocześnie płakał przeraźliwie. Uspakajali go. Przyjechali jacyś z "Domu Źrebaka" i go zabrali. Niewiadomo co się teraz z nim dzieje. Od tego momentu nie lubimy wakacji od razu wyjechaliśmy. Już nigdy nie pojedziemy na wakacje. Przeżyliśmy horror, jak w filmie. Podobno, ktoś znalazł te serce które pływało po zamulonym dnie, teraz powstają o klaczy dużo opowieści, powstał nawet o tym film pod tytułem "Jessy i tragiczna śmierć". Do dziś pamiętam tą historię, nie chce jej powtórzyć. Najlepiej jest tu w Końskiej Rodzince...
I ta historia dobiega smutnego i drastycznego końca...


wilma napisała historię pt. Przygoda Lejdi
Był piękny , letni ranek. Jessy jak zawsze wypuściła na pastwisko swoją piękną klacz. Była ona rasy andaluzyjskiej, maść: siwa, a na imię miała : Lejdi. Lejdi wesoło biegała po pastwisku, miała zaledwie 6 lat. Pomimo to bardzo dobrze radziła sobie z różnymi figurami ujeżdżania. Jessy w tym czasie poszła zjeść śniadanie z rodziną. W jej rodzinie była Mama Marta, Tata Ksawier i młodsza siostra Jessy , Blanka. Blanka miała 5 lat. Jessy miała także pięknego psa , rasy dog niemiecki. Był to ogromny pies, w czarne ''ciapki'' . Na szczęście była dziś sobota więc Jessy nie musiała iść do szkoły. Lejdi także odpoczywała, bo jej pani w soboty na niej nie jeździła. Pewnie pomyślicie, że Jessy to szczęście  Jednak ona codziennie musiała wstawać rano o 7:00 , aby nakarmić Lejdi. Ale i tak się cieszyłą, bo miała wiernego i oddanego przyjaciela... Wróćmy do Lejdi na pastwisku.. No więc Lejdi pasła się koło ogromnych krzaków... Usłyszała szelest, bardzo cichy, lecz dla konia słyszalny aż za dobrze... Lejdi wystraszone odskoczyła, słychać było jej ciche , napełnione przerażeniem rżenie...Jej właścicielka nie zauważała, a nawet nie usłyszała tego co się wydarzyło, bo słuchała muzyki w swoim pokoju... Lejdi nie odbiegła , gdyż była ciekawa co czai się za tymi ogromnymi i gęstymi krzakami. Znów usłyszała szelest, lecz tym razem nie wystraszyła się. I nagle zza krzaków wyłonił się ogromny wilk!!!Miał prawie 1m.!Klacz próbowała uciec lecz wilk wskoczył na nią i wbił się w jej grzbiet , ostrymi jak brzytwa pazurami ... Klacz biegła, wierzgała skakała, aż wreszcie stanęła tak wysokiego dęba,że wilk spadł na pysk z jej grzbietu i uciekł. Klacz miała mocno rozszerzone źrenice. Na jej grzbiecie było pełno głębokich ran , z których lała się krew... Lejdi zarżała mocno i upadła na ziemię... Na szczęście Jessy to zauważyła i podbiegła do Lejdi. Zadzwoniła po znajomego wetarynarza, potem do rodziców. Lejdi ciężko oddychała... Przyjechał weterynarz, a zaraz po nim rodzice Jessy.Lekarz zaszył rany Lejdi nic nie czuła, bo przedtem ją uśpili...Lejdi się obudziła lecz łnie mogła wstać . Jessy zaczęła płakać i krzyczeć, żeby jej nie usypiano...Weterynarz powiedział , że może uda się postawić Lejdi z powrotem na nogi. Musiał użyć do tego lin. Klacz miała coś w stylu szelek liny utrzymywały ją na nogach. Rodzice porządnie naprawili płot.Jess nie odstępowała Lejdi na krok , także jej siostra przyszła i siedziała razem z klaczą. Jessy nawet przez noc była przy niej. Klacz stała przy pomocy szelek baaardzo długo.Jej rany poczęły się goić . Co 4 dni przychodził weterynarz.Pewnego dnia po południu klacz zaczęła się ruszać wstała z ziemi (bo dzień wcześniej zdjęto jej te ''szelki''). Lejdi zarżała głośno. Jessy szybko przybiegła do niej, a gdy ją zobaczyła od razu zawołała rodziców. Ale się cieszyli!!! Weterynarz przyjechał i stwierdził, że klacz będzie mogła już normalnie funkcjonować. Wszyscy byli tacy szczęśliwi.. Zmniejszyli trochę pastwisko dla Lejdi i zrobili nowy porządny płot.Po 4 dniach Jessy zaczęła jeździć na Lejdi . Klacz była taka szczęśliwa jak nigdy dotąd. Teraz Jess zawsze co chwila zerkała na Lejdi , gdy klacz się pasła. Teraz było już wszystko dobrze, postanowiono także kupić ogiera dla Lejdi  Dla Jessy to była naprawdę straszna przygoda, która na szczęście miała szczęśliwe zakończenie.


gosia-samosia20 napisała historię pt. Komedyjka...
Pewnego dnia w lesie klacz spotkała małego zajączka i powiedziała :
- Witaj zajączku... - urwała i popatrzyła na niego z wyrzutem - Oszust !
-Co ?! - zajączek zdziwił się
-Ty zając nie udawaj ,że nie wiesz co się w okół ciebie dzieje ! Taki z ciebie zając ,tak ?! 
-Ale...
-Żadnych ale ! To ja tu zadaję pytania ! - przycisnęła przestraszonego zajączka do drzewa i zręcznie przywiązała go trawką nie uwzględniając tego ,że wystarczy jeden jego ruch ,żeby trawka się zerwała i mówiła dalej - Czy jesteś zającem czy może królikiem ?!
-Za... - zajączek nie mógł wydusic słowa
-Gadaj !!!
-Zającem...
-No właśnie ! To gdzie masz uszy !?
-Na głowie !
-Ta... pomińmy to pytanie...
-Jak miło...
-Co mówiłeś !?
-Nic ,po prostu czekam na dalszy ciąg tej bezsensownej paplaniny ,bo wiem że i tak mnie to nie ominie !
-I bardzo dobrze - zając tylko przewrócił oczami - jesteś zającem tak ?
-Nie ,krokodylem !
-Kłamca ! Tak jak myślałam krokodyle zawsze kłamią !
-Kobieto jestem zającem !
-A więc jednak się przyznajesz ! 
-Tiaa...
-A więc jak taki z ciebie zając to...
-To co ?
-To...
-Co !
-To...
-Kobieto wyduś to z siebie ! 
-To gdzie twoja marchewa ! - po chwili czystej irytacji zajączek zerwał trawkę i poszedł w swoją stronę ,a klacz szepnęła :
-Tak jak myślałam. Te krokodyle wszystkie są takie same...


ginny121 napisała historię pt. Moja historia...

Hejka! Moja historia która jest powariowana jak ja, może was zdziwić, a więc...
Moja mama Sara, i mój tata Orion rozstali się pewnego dnia, zostawili mnie w lesie, tam gdzie z nimi mieszkałem, miałem wtedy około 1 roku, byłem oczywiście źrebakiem. Nie wiedziałem co robić! Byłem przecież tak młody! I w dodatku była to sroga zima! Chodziłem i krążyłem po okolicy aż wreszcie zagubiłem się. Kilka dni po tym, gdy się zagubiłem jakaś istota mnie odnalazła. Miałem bardzo poważne rany na nogach z których lała się krew - pogryzły mnie wilki pewnego wieczoru. Szczypało mnie to i bolało. Ta istota mnie zabrała gdzieś do ciężarówki. A tam było pełno koni! Rozglądałem się i uśmiechnąłem się aż wreszcie powiedziałem z ulgą do koni: Hej! Jestem Shadow, a wy? I nagle jakiś koń wyłonił się z wśród innych i powiedział cicho: To ty Shadow?...
Nie wiedziałem kto to, ten ktoś miał poważnie złamaną nogę aż kość wystawała z nogi, okropny widok. Powiedziałem do konia: Yyy... Znasz mnie? Bo ja cię nie znam.
Aż nagle powiedział głośniej: To ja! Orion! Synu! 
-Tata?!
-Tak! 
-Tato bałem się! Gdzie mama?!
-Eee... Mamy tu nie ma, nie ma jej tu w TIR-ze.
-Nie ma mamci?! ;( Muszę sobie poradzić!... I zacząłem płakać. Usiadłem w kątku, sam. 
I znowu ta istota weszła do ciężarówki i wyciągnęła z niej chyba 5 koni. Po paru minutach usłyszałem huk i przerażliwe rżenie. Zapytałem się taty: Czemu jest taki hałas tatusiu? I odpowiedział mi do ucha: Uciekaj! Szybko! Zanim ciebie wezmą! A ja na to: Gdzie? Jak? Co? A on szybko zarżał: Idź przez tą dziurę! I wskazał na kąt, w którym była malutka dziura. Ale ja zaprzeczyłem i powiedziałem do taty: A ty?! Chodź ze mną tatusiu! I on znowu zarżał i mówił kilka razy: UCIEKAJ, SZYBKO!!! Ja z płaczem pobiegłem do dziury, a tatę wyciągali z ciężarowki. Szłem ciemnym korytarzem i słyszałem huk i rżenie, które mnie totalnie przerażało. I nagle zobaczyłem wiszącego i zakrwawionego... TATĘ!!! Biegłem szybko co nie było łatwe bo przecież miałem poważnie zranioną nogę! W końcu dobiegłem do jakiegoś "miasta". Szłem "ulicą" zapchaną tymi istotami! Bałem się! Aż zobaczyła mnie pewna dziewczyna i powiedziała:
Cześć źrebaczku! Nie! Jesteś ranny! I sięgnęła po jakieś małe pudełko do jakiegoś materiału w ktore była ubrana. I powiedziała: Zaniosę cię do domu, a tak w ogóle jestem Julia. A ja zarżałem. I znów mówiła: Dam ci na imię... Shadow! Ale się wtedy zdziwiłem, bo ja przecież tak się właśnie nazywam! Czy znała moje imię? I wzięła mnie do jakiego TIR-a i powiedziała do innej takiej istoty: Witam pana, czy mógłby mnie pan zawieść do mojego domu? I odpowiedział: Oczywiście, z wielką chęcią! I wsadzili mnie do ciężarówki. Przeraziłem się. A Julia powiedziała: Cichutko, nic ci nie będzie - moi rodzice zaopatrzą ci tą nogę, która mnie szczerze przeraża... I pogłaskała mnie to mówiąc. Od razu się do niej przytuliłem i zasnąłem. Raptem minęło tyle czasu i nagle bach, obudziłem się! Wyszłem z Julią z TIR-a z wielką chęcią oczywiście. Stał tam wielki dom. Jula mnie do niego zabrała. I rzeczywiście, wyleczyli mi nogę! Od razu im zaufałem! Minął rok i drugi. Było mi tam jak w raju lub w siódmym niebie! Gdy miałem już te 3 lata zabrała mnie do ciężarówki. Ale TIR-y to moja fobia! Bałem się, tak dawno nią nie jechałem! Ale było fajnie szczerze mówiąc! Wreszcie wyszliśmy i nale mówiła przez łzy: Zostań tutaj, jedyny koniu, duchu który stracił wszystko... Zostań tu na wieki... I pobiegła płacząc do auta. Pobiegłem za nią, ale niestety, TIR odjechał, osiągając wielką prędkość. Ja płakałem również, mocno, ciągle o niej myślałem. I trafiłem do was, może mnie znacie, i wiecie, że jestem twardy, ale w środku myśl krąży, czy kiedyś zobaczę moją panią, która mnie zabrała z rąk śmierci, nie zapomnę cię, moja ukochana - Julio...


kornetto10 napisała historię pt. Rodzinkowa Histora
Nazywam się Rio Bravo , jestem chempionem WKKW.Mam 13 lat. Wygrałem olimpiade  Kocham skakać crossy. Ale ciągle mi czegoś brakuje ... Widzę jak mój kumpel Galiro jest szczęścliwy ze swoją panią ... On może nie jeździ na olimpiady ale jest szczęścilwszy ode mnie. Ma swoją panią i oczywiście ukoczną klacz arabską Liwie. A ja mam świętną panią m która mnie kocha ponad wszystko ale nie mam ukochanej i chyba właśnie tego mi brakuje. Lecz pewnej nocy wyszłem z boksu i poszłem do nowej 3 letniej klaczy które przyjechała 3 godziny temu . Była cała zdenerwowana i przestraszona , powiedziałem jej że nie ma się czego bać i otworzyłem jej boks i tam weszłem. Położyłem się i ona po chwili obok mnie. Zaczeliśmy rozmawiać. Opowiedziałem jej o mnie i o WKKW . A ona powiedziała mi że jest siwą klaczą arabską i nazywa sie Anabella. Rano kiedy zobaczyliu że jestem w jej boksie byli ździwieni i chcieli mnie wyciągnąć lecz ja się nie dałem. Przyjechała moja pani i podeszła do mnie i zaczeła głaskać i namawiać mnie żebym wstał i wyszedł. Potem przyjechali właściciele Anabel i zaczelić bić ją batem a ona przerażona wciskała sie w ściane. Wstałem i stanołem przed nią . Moja pani zaczeła na nich krzyczeć żeby przystali i powiedziała że odkupi tą klacz. Oni się zgodzili . Ona jeździła ze mną na każde zawody. Chodziła ze mną na padok. I tak już pozostało do naszej śmierci.


Sonia czyli Tosia napisała historię pt. Nawiedzony Dom
Pewnego pogodnego dnia pojechaliśmy do domu mojej babci która zmarła niedawno z niewiadomego powodu. Pojechał ze mną Darek, Martyna, Michał i Kasia. Gdy weszliśmy do domu słyszeliśmy usłyszeliśmy dziwny wrzask przed naszym domem więc wyszliśmy na taras zobaczyć co się dzieje. Gdy to zobaczyliśmy krew w nas zadrrzała! To była jasnosiwa klacz która pszechodziła akurat tą uliczką. Była cała we krwi więc Michał który był lekarzem podbiegł do niej. Ona ostatim tchem powiedziała - Uciekajcie! Ten dom jest przeklęty, wasza babcia nie zginęła z własnej woli! - gdy to powiedziała umarła. Przerażeni weszliśmy do domu. Nagle zaczęły się dziać dziwne rzeczy jak latające książki, chodzące kszesła i dużo innych dziwnych rzeczy. Strasznie się baliśmy aż z szafy wyskoczył wilk. Z pyska lała mu się krew, a ciało miał podziurawione i widać mu było różne narządy. Zaatakował nas więc gdy próbował na nas skoczyć Darek osłonił nas własnym ciałem i powiedział - Uciekajcie! Ja odwrucę jego uwagę! - zrobiliśmy tak. Pobiegliśmy do sypialni babci i ujrzałam tam babcię! Dalej nie będę wam opowiadała bo byście mnie zgłosili lub co innego. Powiem wam tylko że ledwie przeżyli... (ale przeżyli) Ja i Darek. Dołączył do nas gdy byliśmy w paszczy Mustiniga.


kornetto10 napisała historię pt. Calipso - niezwykły ogier
Calispo jest niezwykłym ogierem, ale dlaczego ??? Bo Calipso ... no właśnie dlaczego ??? Ta historia powinna wam to wyjaśnić. Więc zaczynam :
Pewnego dnia w prestiżowej stadninie koni pełnej krwi angielskiej klacz o imieniu Carka oźrebiła się i urodziła izabelowatego ogiera. Nazwali go Calipso, koń ten miał krzywe nogi i był wiecznym leniem. Kiedy miał 2 lata zaczeli go trenować do wyścigów. Lecz koń biegał tylko wtedy kiedy mu się chciało. A jak mu się chciało to potrafił byś tak szybki. Więc postanowili że będa go wystawiać co tydzień w gonitwach. W końcu ogier stał się dziki i narowisty więc postanowili go sprzedać. Wtedy pewna pani powiedziała że go kupi. Dała za niego 45 000 zł dlatego że ma w rodowodzie Seabicuita. Kiedy ona z miłością zaczeła go trenować koń stał się tak szybki że nazwano go ' II Seabiscuit " A nazwała go tak po raz pierwszy pewna pani na wyścigach. W końcu koń był tak szybki że wyprzedał inne konie po 30 długości  Ale w pewnym biegu jak miał 3 lata zerwał ścięgno co uniemożliwiało dlaszą jego kariere i takim sposobem już nigdy nie pokaże na co go stać ... Lecz ciągle jego włąscicielka nazywa go II Sabiscuitem. Teraz kon będzie występował w zawodach w powożeniu.

KONIEC


Asiunia34 napisała historię pt. Skąd się wzięły pegazy?
Skąd się wzięły pegazy?
Zadając sobię to pytanię,można wymyślać różne odpowiedzi:
-Ptak skrzyżował się z koniem
-Orzeł odciął sobię skrzydła i dał konikowi
-Po prostu wyrosły
-Przyleciała wróżka i dała
itp.
Ale to jest prawdziwa historia,jak to się stało:
Był sobię pewien koń o imieniu Rafał (xd).Należał on do stada ,którego przywódcą był boski koń zesłany na ziemię,Koral.Koral był dumny i pyszny,co zawsze denerwowało Rafała,który na pewno byłby lepszym przywódcą stada,ale nie miał odwagi,by wyzwać go na pojedynek o stanowisko przywódcy stada.Stado prowadziło wojnę ze stadem ,które sąsiadowało z nimi.Pewnej nocy Rafał obudził się ,ponieważ usłyszał cichy tętent kopyt.Wstał i zobaczył pędzące ku niemu wrogie stado.Natychmiast pobiegł do jaskini Korala,ale ten stwierdził ,że Rafał bredzi.Koń postanowił na własną rękę zaalarmować reszte stada.Wspiął się na szczyt góry i zaczął bębnić kopytami o pusty w środku pień.Po chwlili wszystkie konie,oprócz Korala i jego rodziny były na nogach.
-Co się stało?Skąd ten hałas?Rafał ,co robisz?-pytali.Nagle jeden z wojowników zobaczył pędzącu ku nim wrogie stado.
-Patrzcie tam!Rafał dlatego nas obudził!Jest bohaterem!-krzyknął Spartacus (bo tak miał na imię owy koń).Koral w końcu wyczłapał się z jaskini i po chwili zrozumiał ,co się dzieje i ruszył z krzykiem na wrogów.Cała armia ruszyła za nim,a razem z nimi Rafał.Ta bitwa była ostatnią ,w której walczył Rafał i ostatnią w której uczestniczyło wrogie stado.Kiedy okazało się,że Koral poległ razem z przeciwnikami ,trzeba było wybrać nowego przywódcę.Koral nie miał syna,tylko córkę Lenę ,ale ona była za młoda na przywódczynię i nawet gdyby ,nie mogła jako klacz sprawować władzy.W końcu odezwał się Spartacus:
-Rafale,to dzięki tobie teraz żyjemy.Jeteś mądry,szlachetny,rozważny,może to ty zostaniesz przywódcą stada?-zaproponował
-Tak!Mądra decyzja!-odpowiedziały mu okrzyki wojowników.Rafał zgodził się i wtedy pojawił się duch Korala .Zjawa powiedziała:
-Rafale,w zamian za uratowanie stada,należy ci się nagroda.Co byś chciał?-powiedział.Rafał zamyślił się .Popatrzył na lecące ptaki i powiedział:
-Chciałbym mieć skrzydła.-Koral zniknął a pochwili i grzbietu Rafała zaczęły wyrastać małe ,opiórzone rzeczy.Po chwili Rafał był pierwszymy w historii pegazem.Rafał wziął za żonę Coraline , córkę Spartacusa.Razem żyli długo i szczęśliwie a ich dzieci wyglądały tak jak Rafał ; tak jak on miały skrzydła.Koniec

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Ale macie wszyscy ciekawe pomysły! Można zebrać te historie i zrobić z nich książkę dla Końskiej Rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł jest, ale talentu nie ma. Bez większych rewelacji...

    OdpowiedzUsuń